Za oknami widać krople deszczu, wychodząc czuć rozchodzące się po naszym ciele zimno, pod stopami szeleszczą pierwsze suche liście. Wyczuwalna jest POLSKA ZŁOTA JESIEŃ, czyli czas który mimo psikusów, które nam sprawia lubię. Kojarzy mi się ze wspaniałym dzieciństwem, zbieraniem kasztanów, bieganiem za najbardziej kolorowym dużym liściem. A jako kucharzowi? Chyba ze szklanką gorącego mleka z miodem i świeżą laską wanilii, pieczonymi jabłkami z cynamonem i odrobiną jeszcze gorącego karmelu, albo najzwyklejszym na świecie aromatycznym latte. Długie wieczory dają mi poczucie odrobiny chwili dla siebie. Jest to czas, w którym mogę na spokojnie poszperać w stosie książek kucharskich lub też przenieść się w świat nieco mniej realny jakim są moje ulubione opowiadania. Oooo tak, tego mi teraz potrzeba. Chociaż minął dopiero 3 tydzień nowego roku szkolnego, ja nauki mam już stanowczo za dużo. Idąc na rozszerzony angielski dostaję palpitacji serca, a podobno ''pierwsze koty za ploty''. Na najbliższe tygodnie planuje nie tylko naukę, ale w chwili wolnego zamierzam zapisać się na dodatkowe kursy gastronomiczne, a po cichu licze też na cukiernicze tak żeby do marca/kwietnia być w 100% przygotowana do zmierzenia się z naszymi kochanymi jurorami-Magdą, Anią i Michelem. Listopad? Wojewódzki konkurs gastronomiczny - tylee w temacie ;-D
A jak Wam minęły pierwsze dni jesieni? :)